Piłka jest okrągła a bramki są dwie.

>> Strona główna

SYLWETKA

>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz

POSCRIPTUM

>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki

W NASZYCH OCZACH

>> Fotografie

>> Wywiady
>> Artykuły

>> Księga gości

>> Kontakt

 


Kazimierz Górski: lwowski warszawiak

środa, 24 maja 2006

Kazimierz Górski na stadionie Legii miał własne miejsce - numer 18 w pierwszym rzędzie loży honorowej. - Chciałbym, aby Legia je zastrzegła - mówi kustosz muzeum Legii Wiktor Bołba

Zmarły we wtorek Górski był związany z Legią od 1945 r. Rodowity lwowiak do Warszawy przyjechał jako żołnierz Ludowego Wojska Polskiego. - Miałem zostać oficerem, ale szef sztabu zapytał, co robiłem za Sowietów we Lwowie. "Piłkarz? Nam takich nada. Nie pójdziesz do szkoły" - wspominał w wywiadzie dla "Gazety" swoje początki w Legii.

Swoje pierwsze mecze w jej barwach rozgrywał jeszcze w parku Paderewskiego na Pradze, gdzie w 1945 r. występowali legioniści, ale oficjalnie zadebiutował w niej 14 marca 1948 r. w spotkaniu z Polonią Bytom. W Legii zakończył swoją karierę piłkarską w roku1953. Rozegrał 81 spotkań ligowych, strzelił 34 bramki. Był napastnikiem.

Trenerem Legii Górski był trzykrotnie. Najpierw krótko, w paru meczach ligowych w 1959 r., następnie w latach 1960-62, kiedy zdobył wicemistrzostwo Polski, a potem w latach 1981-83 (bez trofeum).

Już na emeryturze, kiedy tylko mógł, stale pojawiał się na meczach Legii. - W ostatnich latach, kiedy chorował, sam go przywoziłem na Łazienkowską. Zawsze strasznie przeżywał mecze. Utożsamiał się z Legią. Mówił, my wygraliśmy, my przegraliśmy, my gramy. Kiedy nie mógł przyjść na mecz, dzwonił do mnie, ale dopiero po konferencji prasowej. Pytał, panie kolego albo panie Wiciu, co tam mówili trenerzy? Cały czas żył piłką, ustawiał zespół nawet wtedy, kiedy nie był już trenerem. Wiele można było się od niego nauczyć - wspomina Wiktor Bołba.

Na Łazienkowskiej Kazimierz Górski miał swoje stałe miejsce. - Pierwszy rząd loży honorowej, miejsce 18. Chciałbym, aby Legia je zastrzegła. A kiedy zostanie wybudowany nowy stadion, to krzesełko trafiło do naszego muzeum - dodaje Bołba, który jest w nim kustoszem. To właśnie on wystąpił z inicjatywą, by do Galerii Sław Legii trafił właśnie Górski. W sierpniu ubiegłego roku przed meczem z Groclinem Grodzisk Wlkp. wręczył mu koszulkę z numerem 8, z którym zazwyczaj grywał w Legii Górski (nosił też koszulkę z numerami 9 i 10).

W muzeum Legii są trzy pamiątki po Górskim: kryształowa piłka, nagroda tygodnika "Piłka Nożna" dla "trenera wszech czasów", mosiężny but dla trenera 75-lecia PZPN oraz koszulka "Orłów Górskiego". - Dostałem je na pamiątkę od pana Kazimierza. Dziś zrobiłem z tego specjalną gablotę i przepasałem ją kirem - mówi Bołba.

Górski był trenerem dwóch innych warszawskich klubów - Marymontu i Gwardii. Gwardii jeszcze w ekstraklasie. W ostatnich latach odwiedzał też stadion pierwszoligowej Polonii. Tam też miał swoje stałe miejsce. - Po prawej stronie od wejścia, w pierwszym rzędzie. Zawsze czekała tam na niego poduszeczka w barwach klubowych Polonii. Lubił tu przychodzić. W przerwie szedł do gabinetu klubowego i często wypijał mały kieliszek wódeczki "za sukcesy". Mało ich było u nas ostatnio. Ale on zawsze nam mówił, żebyśmy się nie załamywali - wspomina Romuald Pindelski z Polonii.

Górski z urodzenia był lwowiakiem, przez adopcję warszawiakiem. - Nie ruszałem się z Warszawy. Mimo kłopotów mieszkaniowych i propozycji z innych klubów zostałem. Odpowiadał mi charakter "warszawiaka". Ja jestem "lwowiak", ale od 53 lat mieszkający w Warszawie - mówił.

gazeta.pl

 
Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.