Piłka jest okrągła a bramki są dwie.

>> Strona główna

SYLWETKA

>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz

POSCRIPTUM

>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki

W NASZYCH OCZACH

>> Fotografie

>> Wywiady
>> Artykuły

>> Księga gości

>> Kontakt

 


Rozrywany kuracjusz

poniedziałek, 2 lutego 2004

W sanatorium Związku Nauczycielstwa Polskiego w Ciechocinku od kilku dni przebywa Kazimierz Górski, legenda polskiego futbolu.

- To mój czwarty pobyt w Ciechocinku. Pierwszy raz byłem tu latem 1948 roku na dwutygodniowym zgrupowaniu jako młody piłkarz. Mieszkaliśmy w sanatorium koło ślicznej cerkiewki i chodziliśmy na basen. W sanatorium nauczycieli jestem po raz pierwszy. Dobrze mi tu - powiedział "Kujawskiej" najsłynniejszy z polskich trenerów, gdy odwiedziłam go w sobotnie przedpołudnie. Właśnie wybierał się na zabiegi. - Mam kłopoty z chodzeniem. Muszę brać masaże i chodzić na gimnastykę. Kazimierz Górski sam nie wychodzi z pokoju. Porusza się o kuli. - Niestety, nie mogę chodzić na spacery, bo jest ślisko. Nawet przy kuli ktoś musi mnie asekurować. Okazuje się, że mimo dolegliwości nie odmawia spotkań z działaczami sportowymi. - Mam umówione spotkanie z ciechocińskim klubem "Zdrój", a dwudziestego pierwszego lutego wyjeżdżam do Bydgoszczy. Będę gościem turnieju piłkarskiego - przyznał. Nie odmawia też pogawędek na terenie sanatorium. Podpisał już dziesiątki piłek i rozdał nie mniej autografów. - Po autografy przychodzą nawet starsze panie, które przyznają, że na piłce nożnej i sporcie się nie znają. Ale prawie każda pamięta mecz na Wembley - śmieje się Kazimierz Górski.

 

Gazeta Pomorska

 
Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.